Co jest w szachach najważniejsze? Jakie trzeba mieć predyspozycje?
Myślę, że każdy może się nauczyć grać, ale na poziomie zawodowym najważniejsza jest wytrwała praca. Wiadomo, że trzeba mieć talent, zmysł kombinacyjny, intuicję...
A jednak, kobieca intuicja!
Tak, myślę, że mężczyźni może są od nas lepsi szachowo, ale jednak nie mają takiej intuicji jak my. Ja spojrzę na pozycję i już wiem, gdzie trzeba ustawić figury, jaki ruch wykonać. Jednak podkreślam – bez ogromnej pracy włożonej w ten zawód, trudno liczyć na jakiekolwiek efekty.
Szachy nie są sportem olimpijskim, a przecież tak samo jak olimpijczycy trenujecie wiele godzin dziennie. Turniej to ogromny wysiłek psychofizyczny. Czy po zawodach szachista czuje się wyczerpany jak po przebiegnięciu maratonu?
Na pewno jest to niezwykle wyczerpujące. Wysiłek podczas turnieju porównywany bywa do pracy górnika w kopalni. Po całym turnieju, który trwa około 11 dni, tracę zwykle około 2–3 kilogramów. Rytm turniejowy to osiem godzin dziennie pracy umysłowej, która wiąże się
z ogromnym stresem, skupieniem, ale też rywalizacją. Tak samo jak inni sportowcy walczymy, mamy turnieje i system eliminacyjny. Na przykład podczas zawodów 10 najlepszych kobiet z całej Polski rywalizuje ze sobą przez dziewięć dni. Niczym nie różni się to od innych dyscyplin sportowych.
Jak wygląda dzień kobiety szachistki? W jaki sposób trenujesz?
Trudno się ćwiczy w domu. Zdecydowanie wolę zgrupowania i treningi z trenerem. Samemu najtrudniej jest się wziąć do roboty, chyba każdy z nas wie to po sobie! Tym bardziej że mam trójkę dzieci. Od rana wysyłanie ich do szkoły, potem wiadomo – ogarnięcie domu, przygotowanie obiadu. Ale nie ma rady, muszę codziennie wygospodarować przynajmniej 3–4 godziny na grę.
Grę z kim? Z komputerem?
Komputer już dawno pokonał człowieka. Nie mamy żadnych szans w pojedynku z nim. To średnia frajda przegrywać partię za partią. Zamiast tego mamy książki i zadania szachowe, rozwiązuję je tak, jak rozwiązuje się sudoku czy krzyżówkę. Ćwiczę w ten sposób umysł.
Tworzycie szachową rodzinę. Mąż Bartosz jest czołowym polskim arcymistrzem, medalistą mistrzostw Polski.
Mąż jest lepszy ode mnie szachowo, więc to on jest moim głównym trenerem. Nasze dzieci też grają, ale tylko dla przyjemności.
Podobno do 11. roku życia chłopcy i dziewczynki osiągają takie same rezultaty w grze w szachy?
Tak, ale szybko okazuje się, że chłopcy chętniej rywalizują, udowadniają, że są lepsi, dziewczynki nie muszą koniecznie wygrywać.
Dlaczego w gronie stu najlepszych szachistów świata jest tylko jedna kobieta? Co takiego mają mężczyźni, że są lepsi w tej konkurencji?
My, kobiety szachistki, nie możemy kompletnie wszystkiego rzucić i zająć się tylko i wyłącznie grą. Nie potrafimy, a może nie chcemy walczyć do krwi. Wiadomo, że mamy motywację, chcemy wygrać, rzucamy sobie te groźne spojrzenia. Jednak dla kobiet sześć godzin to jest za długo, żeby być całkowicie skoncentrowanym na rywalizacji.
Czy zawody różnią się od siebie w zależności od kraju, w którym są rozgrywane? Zawodnicy z różnych kręgów kulturowych grają w różny sposób?
Hindusi grają energetycznie, szybko, żywiołowo. Rosjanie – bez mrugnięcia. Kobiety z krajów islamskich grają w hidżabach, ale wydaje się, że powoli następuje emancypacja, podróżują, zdejmują hidżab po przyjeździe do Europy. Świat zrobił się mały. Jeden z uczniów mojego męża z Dubaju, chciał, żeby mu przywieźć coś z Polski, zadzwonił wczoraj, że oczywiście musi to być ptasie mleczko i kosmetyki Dr Irena Eris, bo jego żona i córki używają. Ja i moja córka też używamy. To miłe, że polskie marki są tak rozpoznawalne na świecie.