Czym charakteryzuje się polski rynek dóbr luksusowych, pozbawiony długich tradycji, jakimi szczycą się marki francuskie czy też włoskie.
Liczba polskich marek luksusowych, które nie świecą choćby częściowo światłem odbitym, w sensie sprzedawania wyrobów innych prestiżowych marek, jest ograniczona, a wartość w znaczeniu "obroty", sprzedawanych przez nie produktów – niewielka. Bez wątpienia przykłady sukcesu można znaleźć w branżach: hotelarskiej, są także restauracje, jachty i kosmetyki, czego dowodem jest marka Dr Irena Eris. Jednak jeśli chodzi np. o projektowanie odzieży i dodatków, to nasi odpowiednicy Diora czy Armaniego cieszą się raczej większym rozgłosem niż zyskami z działalności w sferze luksusu.
Od dłuższego czasu zauważamy zacierającą się granicę między starym luksusem a nowo powstającymi markami, które nie muszą mieć długiej tradycji, wielowiekowej historii, aby dołączyć do tego, wcześniej bardzo hermetycznego grona marek luksusowych. Na przykład do Comité Colbert przyjęto zarówno marki powstałe w XVIII czy XIX w. jak np. Louis Vuitton czy wiele szampanów, jak i marki powstałe pod koniec XX w. czy też na początku XXI w.
Od lat 60. XX w., a konkretnie od 1959 r., kiedy projektant haute couture Pierre Cardin wprowadził na rynek kolekcję prêt-à-porter sygnowaną swoim nazwiskiem, obserwujemy proces tak zwanej akcesoryzacji luksusu. Na przykład cena niewielkiej portmonetki marki Louis Vuitton, którą można kupić w warszawskim butiku, jest niższa od minimalnej pensji. Słowem, obok luksusu elitarnego pojawił się "luksus dostępny". Określenie to zaproponowała, pod koniec lat 80. XX w., Danielle Allérès, francuska autorka książek o zarządzaniu markami luksusowymi. W skrajnym przypadku produkt z poziomu luksusu dostępnego to taki, którego "luksusowość" wynika jedynie z obecności na nim logo marki luksusowej.