Łącząc po mistrzowsku żywioł ognia, ziemi i powietrza, szefowie stworzyli kolację dla gości hotelowych składającą się z nadzwyczajnych, prostych w zamyśle lecz wybornych w smaku dań. W menu znalazły się: pieczywo z popiołem i trzema rodzajami masła – z żętycy, palone i z karmelem, pieczona na kamieniu gołka podana z macą i kwaśną moroszką, moskole z bryndzą, pstrąg w trzech wersjach: pieczony, marynowany i podany na surowo jak do sushi, sarna z burakiem i czarnym bzem, tatar z serca wołowego z solą z lubczykiem podany z pieczonym tukiem i kawiorem, bulion jagnięcy z grzybową niespodzianką czy jagnięcina pieczona po argentyńsku na ognisku. Jednym z deserów zamykających ucztę były lody z topinamburu.